Exodus ludu wybranego – nocna wyprawa – moje spotkanie z Panem

10 dzień Oazy II stopnia, to celebracja Paschy. Celebracja ta ma na celu najgłębsze przeżycie wydarzeń nocy paschalnej według schematu pierwszego Exodus, ale w świetle Exodus Chrystusa dokonanego w Jego Tajemnicy Paschalnej.
„Tej nocy czuwał Pan nad wyjściem synów Izraela z ziemi egipskiej. Dlatego ta noc winna być czuwaniem na cześć Pana dla wszystkich Izraelitów po wszystkie pokolenia”. (Wj 12,42).
Także oazowicze, członkowie nowego ludu Bożego, duchowi synowie Izraela czuwali tej nocy by przeżyć wielkie misterium Wyjścia.

Świadectwo Irka:

Jakżeż moje życie wplecione jest w Stary i Nowy Testament.

Nocna wyprawa, na której Pan przemówił do mnie w obrazach rozpoczęła się od spożycia chleba w kształcie placka przaśnego i wypicia gorzkich ziół. Ubrani nieco jak ludzie pustyni, mając na głowie chusty zawijane na podobieństwo turbanów, a w ręce kije pasterskie, które sami musieliśmy sobie przygotować, spożywaliśmy ten biblijny pokarm w wielkiej ciszy… I już sam ten symbol do mnie przemówił. Gorzkie zioła symbolizujące gorycz niewoli w Egipcie. Przaśny chleb (maca) niewyrośnięty, szybko zrobiony symbolizuje pośpiech. Dla mnie to gorycz moich zniewoleń, w które popadam i choć bardzo szybko chcę z nich wyjść ciągle w nich trwam, bo zbyt mocno liczę tylko na własne siły.

Ruszając w drogę za nami pojawiły się postacie, które biegły świecąc latarkami i krzycząc byśmy się zatrzymali. Byli to zaniepokojeni naszą obecnością Policjanci. Problem szybko został rozwiązany w pokojowej atmosferze. Pojawił mi się obraz ludu wybranego uciekającego przed Egipcjanami. Odebrałem to, jak bym uciekał przed niewolą zła, tym co mnie może zniszczyć bądź mieć nade mną władzę, z czego nie będę mógł się uwolnić w swej słabości.

W dalszej drodze nasz przewodnik nieco błądził, a my razem z nim odczytując mało precyzyjnie znaki (było ciemno a latarek nie używaliśmy), a i zdarzało się, że na naszej drodze pojawiały się przeszkody i wtedy musieliśmy zawracać i szukać innej drogi. Dla mnie był to obraz mojej duchowej ścieżki. Wchodząc na drogę nawrócenia wiele razy błądziłem, nie wpatrywałem się w Boży kompas. Każdy wybrany kierunek wiązał się z wysiłkiem dokonania wyboru typu: iść za Jezusem każdego dnia czy wrócić do poprzedniego życia z Jezusem tylko w niedzielę. Formować się we Wspólnocie Ruchu Światło-Życie, czy we wspólnocie znajomych iść na piwo. Gdy pojawiały się takie problemy (przeszkody) była pokusa rezygnacji z Bożej drogi… ale On i Wspólnota daje mi siłę w poszukiwaniu właściwej drogi. Drogi do ziemi obiecanej.

Na polanie, która pojawiła się na naszej drodze rozpaliliśmy ognisko, a ksiądz pobłogosławi ogień i zapalił Paschał – Słup ognia. Obraz jaki mi się ukazał i słowa, które zapisałem w notesie:

Ja jestem światłością świata. Kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość życia. Pomyślałem wtedy, że wiele lat żyłem frywolnie, korzystając z uciech tego świata, a tak naprawdę żyłem w ciemnościach bez Boga i Kościoła.

Ksiądz niosąc zapalony paschał wyznaczał nam kierunek marszu. Szliśmy za nim jak Izraelici za słupem ognia na pustyni, który symbolizował obecność Boga. W pewnym momencie zrobiło się między nami jakieś rozluźnienie, brak czujności i straciliśmy z oczu płomień, co przyczyniło się do naszego zagubienia. Staliśmy na rozdrożu i nie wiedzieliśmy, w którym kierunku iść. Zaczęło się szemranie i czuję, że gdybyśmy dłużej tam zostali bez przewodnika, to z patyków ułożylibyśmy biblijnego cielca.

W sercu pojawił się niepokój związany z myślą, co się ze mną dzieje, kiedy oddalam się od Boga i tracę z Nim kontakt, gdy grzeszę, gdy moja wiara jest chwiejna, gdy daję się omotać duchom tego świata, gdy schodzę na złą drogę, gdy jestem zaślepiony rzeczami przyziemnymi.

Po kilku minutach pozostawiłem zaginioną gromadę w jednym miejscu, a sam starałem się rozeznać i odnaleźć drogę do reszty grupy. Ostatecznie spotkałem wysłannika od księdza, który bezpiecznie doprowadził nas do reszty uczestników wyprawy.

Jaka myśl mi towarzyszyła… Jak wytrwale będę szukał i głośno krzyczał, a nie szemrał i budował własne cielce, to Bóg na pewno mnie usłyszy i wyśle mi pomoc (w słowie Bożym, przez wydarzenia, inne osoby czy w czasie adoracji). I jeszcze jedno – przez poznanie Exodusu Izraelitów wiem, że Bóg pomaga tym, którzy przychodzą do Niego z wiarą, pokorą, wdzięcznością, i posłuszeństwem.

Dalsza droga przebiegała przez zatopioną we śnie wioskę; gdy tak szliśmy w ciszy za słupem ognia nagle po jednej i drugiej stronie ulicy wściekle rozszczekały się psy. Skakały do ogrodzeń i próbowały się jakoś wydostać, by nas nieco pokąsać. W mojej głowie ewidentnie pojawiły się dwa obrazy. Pierwszy z Ewangelii Mateusza: „Oto Ja posyłam was jak owce między wilki, bądźcie tedy roztropni jak węże i niewinni jak gołębice.” I drugi bardziej osobisty. Te psy, oznaczały złego, który wścieka się, kiedy idę wpatrzony w Boga (słup ognia) i nie otwieram im furtek, by mogły wyskoczyć i mnie ujadać…, kiedy nie wpuszczam grzechu w moje życie, by ujadał na moje sumienie.

Nasza wyprawa dociera do celu końcowego, czyli do rzeki, w której odnawiamy przyrzeczenia chrzcielne obmywając głowę wodą. A ja mam taką myśl: Przez obmycie się wodą Bóg w tym symbolu uwalnia mnie od grzechu pierworodnego, a ja doznaję pokoju w sercu, że uwolnił mnie jeszcze od moich grzechów z przeszłości, ale ja muszę w wierze wypowiedzieć moje AMEN.

Do świtu zostało dwie godziny, nikt nie chce wracać do Domu Pielgrzyma, wszyscy godzimy się na oczekiwanie wschodu słońca tu na miejscu. Nieco zmęczeni rozkładamy się na ziemi, by chwilę odpocząć. Słup ognia jest z nami, a w tle słychać szum małych wodospadów. Piękny widok wspólnoty jak jedni z drugimi obdarowują się ciepłymi nakryciami i moszczą sobie legowiska. Wielu z nas zasypia. Ja sobie to nazwałem Spoczynek w Duchu Świętym przy Słupie ognia.

I nastaje świt. Uczestniczymy w Eucharystii… piękny widok w tle, a w II czytaniu Pan mi daje takie słowa do wypowiedzenia: „Jeśliście razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze… Dążcie do tego, co w górze, a nie do tego, co na ziemi”. I tu mam takie światło, że ta Eucharystia na zakończenie naszej wyprawy, to przejście ze Starego Testamentu do Nowego Testamentu. To przejście ze starego człowieka na drogę nowego człowieka, który podąża w stronę Ziemi Obiecanej.

Chociaż było nas wiele na tej wyprawie, doznałem osobistego spotkania z Panem w samotności.

Exodus Izraelitów z Egiptu, złączony z przeżywaniem tajemnicy Paschy Chrystusa pomógł mi odkryć nie tylko Bożą Miłość, ale także pokazał działanie Boga w historii ludzkości i mojej historii życia. To moje wyjście na pustynii jako człowieka uwikłanego w rozmaite niewole, pozwoliło mi odnaleźć siebie samego, poznać prawdę o sobie, zaufać mocniej Bogu i ofiarować siebie jako dar dla Boga i drugiego człowieka.